sobota, 27 czerwca 2009

vacation

Od czasu zakończenia roku szkolnego ciągle jestem w biegu! Do domu wracam tak późno, jak tylko pozwala mi niezadowolona mina ojca i jem jak ptaszek, bo po prostu nie mam czasu.
Czas na urlop od zabieganej stolicy. Dwa tygodnie na Mazurach, gdzie zasięg w komórce nie zaszczyca mnie tak pięknie, jak w większych miastach. Zadupie, co tu dużo mówić! Ponad miesiąc nie zobaczę tej ślicznej buzi, gorącej czekolady wpatrującej się we mnie zza kurtyny gęstych rzęs, zniknie słodki zapach z moich nozdrzy. Tak gorzkawo, tęsknotę zapijać będę soplicą, piwem i tequillą. Nie, wcale nie jestem alkoholiczką!
Opalę się, schudnę - fryz niewidoczny jest, bo mama podcięła mi w tym tygodniu koncówki, nieco je cieniując. Czuję się świeżo, mogę jechać!
...tyle, że nawet się jeszcze nie spakowałam. Ups?