niedziela, 5 września 2010

nowy rozdział

kontynuacja mojego żywota na

three-junes.blogspot.com

poniedziałek, 28 czerwca 2010

właściwie to

`Szukanie kogoś na stałe to strasznie uciążliwa sprawa. (...) Na pierwszym spotkaniu należy mówić, że "tak naprawdę to nie szukam nikogo, tylko jestem otwarta i poznaję ludzi", żeby na czwartym spotkaniu powiedzieć "...jak Cię pierwszy raz zobaczyłam, to wiedziałam, że coś z tego będzie...". Ogólnie udawać, że nam nie zależy i na pytanie "czy jesteś samotna" odpowiadać "nie, bo mam mnóstwo ludzi wokół siebie", mimo, że czasem spędza się w pokoju czterdzieści godzin całkowicie samej. Dobrze jest też dodać, że "w zasadzie to na nic nie mam czasu", w końcu siedzenie z deską przy stole jest wyjątkowo czasochłonne. A - i zawsze można powiedzieć, że się dużo czyta. Samotność potrafi doprowadzić do stanów skrajnego wyczerpania, dlatego warto odpisywać na sms-y, otaczać się ładnymi rzeczami i od czasu do czasu założyć swój ulubiony szary sweter.
Najgorzej gdy wszystko zaczyna się od myślenia za kogoś. Najpierw zastanawiasz się czy napisać. Co pomyśli jak nie napiszesz, albo jak napiszesz "dzięki za spotkanie, było bardzo miło i mam nadzieje, że to powtórzymy", albo po prostu "fajna z Ciebie dziewczyna". Co chcesz, żeby pomyślała? Że jesteś tą jedyną, że podoba Ci się, ale też jesteś lekko zdystansowana. Najgorsze gdyby pomyślała, że Ci zależy. A zależy, bo od kilku miesięcy do nikogo się nie przytulałaś. Koniec końców okazuje się, że nie masz nic na karcie.
Jednakże mam już gdzieś gadanie o tym, że życie się zmieni jak kogoś spotkasz i razem zamieszkacie. Bo nie spotkasz i nie zamieszkacie. Nikt nie będzie obsesyjnie sprawdzał czy jesteś przykryta w nocy, nikt nie zatańczy z Tobą ukochanego tanga, nie ugotuje Ci obiadu lub zaprosi na kolację i nie zadzwoni dwa razy dziennie. Nikt nie przyjdzie i Cię stąd nie zabierze, a to, że "wystarczy chcieć", to guzik prawda.
Działanie. Wysiłek we wszystkim, nawet w krojeniu rano tej cholernej cytryny. Realizowanie swoich planów - nie czyichś.
`

wtorek, 18 maja 2010

tak na wszelki wypadek

powiadamiam samą siebie, że jest bez zmian.
uciekam w sny, ale to trudne, kiedy nawet w nocnych marach pojawiają się sytuacje, które chodzą mi po głowie.
wymykasz mi się z rąk, Mała. nawet nie wiesz, jak bardzo.

definitywnie potrzebuję kawy i muzyki.

czwartek, 13 maja 2010

to

żart.
nie wierzę w to, nie jestem w stanie. to do mnie nie dochodzi.
Skarbie, jestem ponad to. nie mogłaś mnie okłamać. Ty po prostu nie wiesz, czego chcesz. nie wiesz, jesteś zagubiona, boisz się, że nie wyjdzie. dlatego. na pewno tak. kłamiesz.

wtorek, 11 maja 2010

co dzień, co godzina, chwila mi gorzej. już nie mogę cierpieć i milczeć, już wczoraj w ataku nerwowym wypsnęło mi się, że jej nienawidzę i że mnie zabija, więc padła na kolana, ja uciekł; to wszystko głupie i nic nie warte - czuję to - ale serce moje to buntownik niczym nieukrócony.

[zygmunt krasiński]

niedziela, 9 maja 2010

chciałabym

uznać to za nowy etap życia.
nie potrafię.
to kolejna obsrana porażka. cała ja. kurwa mać.

no i niestety

nie pogodzę się z tym. ze swoim stanem. ja jebię.

na dodatek boję się, bardzo się boję.


come back please

wtorek, 4 maja 2010

zniosę to

z dumnie podniesioną głową i w milczeniu.
nie pierwszy raz, nie ostatni tak się stało.
pozostaje mi to przeboleć.

szkoda łez.

piątek, 30 kwietnia 2010

słuchaj,

jesteś singlem. pogodziłaś się z tym, pogódź się z tym, że będziesz przez dłuższy czas. nie szukaj miłostek na siłę, to tylko komplikuje życie.
zbieram się w sobie. jestem wolna, jestem wyzwolona. nie jestem samotna.

wtorek, 20 kwietnia 2010

nee

wiesz, Mamoru, dlaczego tak bardzo uwielbiam grać, pisać?
bo na scenie jestem całkowicie kimś innym. zmieniam się w osobę, w którą muszę się wczuć - w jej charakter, przeżycia, marzenia...

czasami nie chcę być sobą

niedziela, 18 kwietnia 2010

tak, to prawda -

nie zawsze jest się gotowym na zmiany.
po prostu najważniejsze, to być szczerym, samemu ze sobą.

czy ja jestem? gotowa, szczera?

środa, 14 kwietnia 2010

czy warto

w ogóle tak szybko się przywiązywać?
jeśli nie, jak się tego oduczyć?

niedziela, 11 kwietnia 2010

hehe

moje życie to
pasmo zaskakujących wydarzeń i niespodziewanych nawrotów.
chciałoby się tylko siąść,
palnąć się w łeb i podsumować krótkim "ojajebie".

czy warto tracić głowę dla niebieskich oczu?

piątek, 2 kwietnia 2010

hunter

if you were a king up there on your throne
would you be wise enough to let me go?
for this queen you think you own...
wants to be a hunter again, wants to see the world alone again.
to take a chance on life again,

so let me go, let me leave.

heh

mam jakąś taką specyfikę, że gdy jeden problem odchodzi, już za sekundę jest zastąpiony drugim.
nienawidzę swojej popieprzonej głowy, psychiki. szczerze nienawidzę.

i weź Ty mi Mamoru powiedz, do ciężkiej cholery, co mam robić.

wtorek, 16 marca 2010

poranek

nie wyspałam się.
spałam przy zapalonej lampce, bałam się.

mam cholerną potrzebę wylania się komuś, ale jakoś mnie coś hamuje.

`love never fails. i do.`

niebędępłakaćniebędępłakaćniebędę.

poniedziałek, 15 marca 2010

suffocated love

siedzę przy otwartym oknie w ciepłym swetrze o przydługich rękawach.
upajam się tytoniem, cichymi dźwiękami trip-hopu i myślę.

ten weekend był obfity w zdarzenia. ufna rozmowa z dziadkiem, później przewidywalna porażka - tak, zagrałam w otwarte karty. i przegrałam. długo jeszcze siedziałam na zielonym ogrodzeniu, uspokajając galaretowate nogi i ucisk w gardle. dobrze mieć przyjaciela, któremu można popłakać w słuchawkę.

potem rzuciłam się w wir pracy i... seksu. to chyba to, czego teraz potrzebuję.


- poproszę marlboro mentolowe
- i prenumeratę barbie

czwartek, 4 marca 2010

why

dlaczego łapiesz mnie za słowa, dlaczego poruszasz temat uczuć?
dlaczego pytasz mnie o przyczyny ostrożności? dlaczego sprawiasz wrażenie, jakbyś się domyślała, że za moimi słowami kryje się coś więcej?

dlaczego nie mogę o Tobie zapomnieć?

wtorek, 2 marca 2010

łe

czuję obrzydzenie do większości rzeczy, które sprawiały mi przyjemność. na szczęście jedzenie i seks nadal w modzie. chociaż...

byłoby jej trudno ze mną, wiem to i rezygnuję. potrzebuje kogoś innego niż ja.

muszę ogarnąć dupę i się wyleczyć z tej paranoi, jaka mnie nawiedza po rozstaniu. tymczasowo zamknę się w swoim światku, może uda mi się podciągnąć z matematyki. nienawidzę matematyki.

nie powiem, że zaczynam nowe życie. to głupie. kontynuuję to, które dostałam prawie szesnaście lat temu. zobaczymy, co dalej.

środa, 24 lutego 2010

still

nadal wątpliwości.

dużo marzeń, myśli, uśmiechów przez sen.
kocham.
ale jeżeli to się okaże niepotrzebne?

if u love me let me know

niedziela, 21 lutego 2010

hello

if i smile and don't believe soon i know i'll wake from this dream

czy warto do tego mieszać trzecie osoby?
może lepiej zagrać z nią w otwarte karty?
ryzykować tak dużo? przecież mogę tym wszystko popsuć.

wiadomość do 'trzeciej osoby' poszła. zawsze mogę się wycofać, ale byłoby to bardzo podejrzane.

noc mam już z głowy.

it's not me, daddy

przedwczoraj pokazałam tacie swoje ulubione zdjęcie z dzieciństwa. ja, na jego rękach, malutka, uśmiechnięta, z błyszczącymi, brązowymi oczkami. gdzieś z boku ręka mamy trzymająca łyżeczkę, wyciągniętą w moją stronę /niejadek straszny ze mnie był!/.
wspominaliśmy sobie. między innymi to, że tata przez całe moje dzieciństwo nazywał mnie bączkiem i dopiero, jak miałam z 9-10 lat, to się zbuntowałam i nie byłam już od tamtej pory tak nazywana.

tata: ale ty zawsze będziesz dla mnie moim ukochanym bączkiem.
/nawet wtedy, gdy powiem Ci, tato, że jestem bi?/
ja: skąd wiesz, nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość.
t: *uśmiech* ty możesz nie wiedzieć.
j: *parsk* ty też.


po raz pierwszy od tak bardzo, bardzo długiego czasu tak pięknie powiedział mi, że mnie kocha. ale nie... nie.
tato, kochasz tę heteroseksualną Klaudię, która nie ma zagrożeń z przedmiotów w szkole, odnosi sukcesu z polskiego i rzadko zawraca Ci głowę. tę Klaudię, którą muszę przed Tobą grać, a nie mnie, tą prawdziwą.

ta rozmowa bolała bardziej, niż jakakolwiek nasza kłótnia...

sobota, 20 lutego 2010

dwa problemy

1. naprawdę się zakochałam


2. od wczoraj się nie odzywa *co może znaczyć, że się domyśla/irytuję ją/spłoszyłam ją/fatalnie całuję i w ogóle jestem beznadziejna*


KURWA

środa, 17 lutego 2010

bardzo bardzo nie

/dziś/

nienienie. jeżeli to zrobię, już nic nie będzie tak samo. na zawsze zmienię nasze relacje, nie będzie odwrotu. zniszczę wszystko. nie mogę tego zrobić.
to źle. źleźleźle.
nie mam prawa niszczyć niczego swoimi marzeniami.

zjadłam paczkę popcornu z mikrofalówki i teraz mi niedobrze. im bliżej piątku, tym jednak bardziej się stresuję.
a jeśli się okaże, że znowu się mylę i ubzdurałam sobie zakochanie? pomimo że tak bezpiecznie mi w tamtych ciepłych ramionach.
może po prostu nie potrafię być sama, na dłuższą metę?

w ogóle to od chuja roboty do tamtego czasu. jak ja się ze wszystkim wyrobię?

odliczanie.

16 II 2010

piątek, jeden jeden dwukropek trzy pięć. chcę go juz!

z drugiej zaś strony boję się. jaka będzie reakcja na te symboliczne, ale prawdziwe słowa, wyznanie?
nie sądziłam, że tak to się potoczy, w tym kierunku. początkowe zafascynowanie, potem całkowite zgaszenie "nie masz szans"... po dłuższym czasie pojawiła się tłumiona radość, a teraz wybuchła kompletna euforia przyprawiona szczyptą obawy.

no i udało mi się zapomnieć o kochanej przez dwulecie rzece, wyszłam z niej. wiem, że zawsze będę miała do niej sentyment, szacunek i miłość - tylko tą o nieco innym zabarwieniu. i dla dobra swego i jej, nie wejdę już nigdy głębiej.
tak trudno było mi uwierzyć w słowa cioci Kasi - "twoja pierwsza miłość, ale nie ostatnia. masz przed sobą jeszcze wiele związków" a teraz staje się tak, jak ona mówi. powiedziała wczoraj jeszcze kilka rzeczy, które zapadły mi w serce i pamięć. "to twoje życie, przeżyj je jak chcesz. żyj tak, jakby wszystko ci się należało."
należy mi się?

we'll see.

niedziela, 14 lutego 2010

AaAaA!

im bardziej sprawa robi się jaśniejsza,
tym większy mam mętlik w głowie.

URWAŁO SIĘ W TAKIM MOMENCIE!
jutro pierwszy dzień szkoły po feriach. jak ja zasnę z takim natłokiem emocji?!

zabawne, że napalam się jak debil, a główna wspomniana może łatwym tropem odnaleźć moje wynurzenia. jestem głupią, głupią idiotyczną stuprocentowo nierozsądną piętnastolatką.
zako...
oj? a może to jeszcze nie czas na wielkie słowa?
chyba trochę się boję swoich uczuć.

sobota, 13 lutego 2010

o rrrany

jakby to powiedzieć,
zrobiło się cieplej jak zobaczyłam, że przyszła.

ciemny pokój, świece, wino, śnieg za oknem.
muzyka sącząca się z gramofonu.
jak mogłam się do tego przyznać kiedy wiedziałam, że dziś nic z tego?!
głupiagłupiagłupia.
ale to przekomarzanie się było miłe.

pożegnanie też.
pytanie, jak to się skończy, gdzie?

mętlik w głowie to całkiem przyjemna sprawa.

środa, 10 lutego 2010

demolka

wróciłam do domu i wszystko jest okrutnie tak samo. widmo skrzywdzenia wspaniałej osoby nadal nade mną wisi, rzucając cień na wspomnienie zapachu ciała tej drugiej.

włóczę się wszędzie, staram się śmiać, uśmiechać, zachowywać tak, jakby nic się nie działo /mam w tym wprawę, chociaż chyba ostatnio za bardzo się wczuwam/, ale wciąż nie wiem, gdzie należę. jak gdyby do niczego, nikogo. bezpański pies.

może facet
może lato
może więcej czekolady

może... to koniec?

sobota, 6 lutego 2010

piece of sunshine today

ratownik: cóż, jak dla mnie to wygląda na to ze masz złamany obojczyk.
Brian: i skurwysyńsko boli.
Michael: to cię nauczy jeździć bez trzymania!
r: dobrą wiadomością jest to ze to zwykłe złamanie i szybko się zrośnie.
B: czy wspominałem, że to skurwysyńsko boli?
M: czy będzie musiał nosić gips?
r: ze względu na miejsce obrażenia, możemy tylko usztywnić.
B: jestem pewny że wspominałem, że to skurwysyńsko boli.
r: damy ci vicodin.
B: achh..., słyszałeś? tak jak w babylonie...


wtorek, 2 lutego 2010

just wanna say...

here by my side, an angel
here by my side, the devil
never turn your back on me
never turn your back on me, again
here by my side, it's Heaven

here by my side, you are destruction
here by my side, a new colour to paint the world
never turn your back on it
never turn your back on it, again
here by my side, it's Heaven

careful, be careful
careful, be careful
this is where the world drops off
where the world drops off
careful, be careful
you breathe in and you breathe out
for it ain't so weird
how it makes you a weapon
and you give in
and you give out
for it ain't so weird
how it makes you a weapon
never turn your back on it
never turn your back on it again

careful, be careful

here by my side, it's Heaven...




/Matthew Good Band - Weapon/

we'll see

zdaje się, że
spieprzyłam. taak.
teraz już wiem, jak to jest... zranić kogoś,
by wybrać mniejsze zło.

teraz jestem sama. to mniejsze zło.
dalej... zakochana jak idiotka.
ale nie w 'Kobiecie Mojego Życia'. szkoda,
myślę, że byłybyśmy nawet dobrą parą.

`poproszę trzy żółte tulipany.`

zobaczymy.

wtorek, 12 stycznia 2010

lucy remember

`ostatnie dwa tygodnie wydają mi się jednym wielkim abstrakcyjnym snem, w którym odgrywam główną rolę zawirowanej smarkuli. bo zdarzyło się naprawdę wiele.`

`tak, ona naprawdę ma na imię Pamela i naprawdę żartobliwie nazwałam ją jeszcze przed zobaczeniem się z nią 'Kobietą Mojego Życia'`

`zatem poszedł, uprzednio prosząc panią z obsługi, by zerkała na mnie czasem, bo niezbyt dobrze się czuję. miał rację, czułam się fatalnie. cholernie żałowałam, że tyle wypiłam i wiem, że już więcej tyle nie wypiję nigdy w życiu, nigdy-nigdy-nigdy. chciałam jak najszybciej wytrzeźwieć, ale czułam, że to jeszcze nie czas, więc skupiłam wzrok na herbacie i sprawdzaniu co pół minuty, czy już wystygła. w przygnębieniu przymknęłam oczy i wylądowałam cichutko nosem w herbacie, co sprawiło, że oczy pozostawiłam już otwarte. nie wiedziałam, ile minęło czasu, ale w końcu zaczęło mi się robić niedobrze, a jak na złość ta cholerna łazienka była wciąż zajęta. po dłuższej chwili do pomieszczenia wszedł zdyszany Filip przyprószony śniegiem, a za nią jakaś ładna dziewczyna o niedługich, brązowych włosach. przyjaciel pochylił się nade mną, położył mi rękę na ramieniu i widząc moją nietęgą minę, powiedział do mnie cicho, ale stanowczo: "chodź do łazienki." pokręciłam rozpaczliwie głową i odparłam, że "nie mogę. Jest zajęta, ciągle..." przełknęłam wzbierające się w przełyku śniadanie, odliczając sekundy. Pamela zbliżyła się z uśmiechem i wyciągnęła dłoń ze słowami "cześć, Pamela jestem". i nadszedł finał. odpowiedziałam niemrawo z ręką przy ustach "Klaudia, miło poznać" i puściłam, za przeproszeniem, bełta pod stolik. cichutko, niezauważalnie. w chwili, gdy go wypuściłam, zwolniła się ta pierdolona łazienka.`

`gdy skończyłam w myślach rozpaczać "O MÓJ BOŻE. porzygałam się w swojej ulubionej kawiarni w czasie pierwszych sekund poznania się z Kobietą Mojego Życia!", zauważyłam, że jest nas pięcioro, nie troje.`

`i, Krokodylku, nie uwierzysz! Pamela wzięła mnie pod ramię, a potem za rękę i prowadziła mnie przez chodnik do tej kolejnej kawiarni, śmierdzącą, pijaną i zarzyganą nastkę. to mnie oczarowało. śmierdziałam, prawie obrzygałam jej buty, a ona nadal była dla mnie szczerze miła.`

`paliliśmy mentolowe marlboro, piliśmy herbatę i czekoladę, N. z A. całowały się na kanapie, Filip jak zwykle wyczyniał cuda wianki z wygłupami, a Pamela trzymała mnie na kolanach (NAPRAWDĘ! Nie dość, że przyprowadziła mnie tam za rękę, to jeszcze wzięła na kolana z własnej inicjatywy, sama to zaproponowała, chociaż mieliśmy przy stoliku dużo miejsca!).`

`przy pożegnaniu podobnym, jak poprzednio, czułam, jak jej usta smakują truskawką.`

`czy tak wygląda związek naprawdę? czuję się wręcz trochę przytłoczona i nagle muszę się uczyć wszystkiego na nowo...`


[fragmenty z listu do Krokodylka]