nie bój się, nie uciekaj przed snem,
bo sen to nic złego nic takiego nic wielkiego
kiedyś przyjdą takie dni
kiedyś przyjdą lecz nie dziś
Dzisiaj czuję się nieco lepiej niż wczoraj.
Mama dzisiaj szła do pracy na późniejszą godzinę - wyprowadziła psa, kupiła świeże bułki i zrobiła mi śniadanie. Siedziałyśmy w kuchni, piłyśmy herbatę, jadłyśmy i gawędziłyśmy, jak za dawnych czasów, bawiąc się co jakiś czas z wyjątkowo dziś nadpobudliwym Rubinem. Jak za dawnych czasów trochę. Ale nadal czułam ten dystans.
Czarne sny mnie dopadają, obudziłam się dzisiaj nagle, złapałam za rękę i kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam przez uchylone do połowy drzwi psa, kotłującego się na swoim legowisku. To było dziwne. Nie wiem, czemu. Ostatnio coraz częściej śpię z misiem i w sumie muszę mu zszyć łapkę i nadać jakieś ładne imię. Niestety, to miłe, pluszowe stworzenie nie cofa koszmarów sennych, które wciąż mnie nawiedzają. Ale spokojnie, za miesiąc już psychiatra...
Choroba wzmaga we mnie nienawiść. Nie sądziłam, że to uczucie potrafi być tak obezwładniające.
Mama oznajmiła, że ma jutro pogrzeb w rodzinie, ale nie może pójść. Zdziwiona, spytałam, kto umarł.
Wujek, od strony dziadka (tata mojej mamy, bla, bla). Zbigniew. Widziałam się z nim ostatnio w trzecim/czwartym kwartale 2008 roku. Oczywiście, dopiero dzisiaj mama uraczyła mnie newsem - "No, wiesz, ten wujek, co był gejem". Wujek-gej? Mamo, pierwsze słyszę. On... On był gejem? Gej w rodzinie? Naprawdę? Nie mogłam uwierzyć. Znam przecież co prawda sporo homo i biseksualistów, ale w szkole i wśród rodziny jako jedyna czułam się tą nie-heteroseksualną gałązką. A tu się nagle okazuje, że umarł osiemdziesięcioletni korzeń. Głupio dopytywać o niego dokładniej teraz, szkoda trochę, że dopiero teraz wiem.
Znowu śnieg, mimo wszystko mam go trochę dość. Tęsknię za wiosną - chcę już zobaczyć słońce, zieleń trawy i poczuć ciepły wiatr, który odrzuca to płonące w środku uczucie, które nie przynosi nic więcej, prócz bólu, łez i żalu. Mowa oczywiście o nienawiści. Tak dziwnie nie liczyć dni, gdyby nie telewizja i internet, nie pamiętałabym nawet, że wkrótce Walentynki. Może to efekt rzadkiego wychodzenia, ale jakoś nie widzę tych zeszłorocznych, różowych serduszek w każdym sklepie. Całe szczęście!
Niewykluczone, że będę teraz pisać więcej niż raz dziennie, skoro mam tak dużo wolnego czasu. Wspominałam już, że uwielbiam Patricka Wolfa? Tak? To dobrze.
Staram się też nie myśleć o marzeniach, bo nieco mnie przytłaczają swoją abstrakcyjną naturą. Tak jakoś, o. Zaczynam gadać o Dupie-Maryni chyba - bez urazy oczywiście dla szanownej Maryni!
jest zbyt późno, proszę, śpij.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz