środa, 18 lutego 2009

please please please

To znowu ja - jakby kogoś interesowało, bo w sumie miło jest. Cisza i cisza rośnie. Jak w nocy.
Czuję żal i tęsknię jednocześnie, sprzeczne uczucia nie są proste, gdy łączą się w pary. Wysypka na dłoniach się powiększa, pomimo że smaruję maścią, to wszyscy już widzą. Podobno to wygląda jak mocne obtarcia, jakbym ryła łapami o chodnik - ale gdzie tu chodnik teraz znaleźć, jak wszystko zasypane śniegiem? Zimo - wypierdalaj. Ale idź sobie dopiero po tym, jak się spotkamy, bo szkoda przegapić romantyczny spacer przez te kupy śniegu (i, notabene, nie tylko śniegu - przyłapuję się na tej myśli zawsze, kiedy wychodzę z psem na spacer). Och och och, jakaś się trochę humorystyczna zrobiłam. Jasne.
Dwie czwórki plus z geografii trochę poprawiły mi humor, ale jutrzejsza klasówka z matematyki, którą zawalę bezkonkurencyjnie, załamuje mnie skutecznie. Dokonałam fajnego odkrycia - jeżeli wstanę o wpół do ósmej i będę mieć już spakowany plecak dnia wczorajszego, to mogę bez trudu zdążyć punktualnie na lekcje o godzinie ósmej zero-zero. Cierpię na brak pieniędzy, nie to, żebym narzekała. Na początku marca stan mojego portfela pewnie się poprawi. A ponoć nie jestem materialistką, pfffah!
Stale piję herbatę i załamuję się szkołą. Dobrze chociaż, że japońskiego niedługo nie będzie. O jedną troskę mniej.
Próbuję marzyć i naprawdę staram się jakoś być.

1 komentarz: