Przedwczoraj, po odebraniu okularów, podjechałam pod liceum pana Słowackiego, aby jako przykładne seme (ha, ha! Dobre sobie!) odebrać swojego Skarba ze szkoły. W momencie, kiedy ją zobaczyłam, ani razu nie sprawdzałam godziny na telefonie, czas przestał dla mnie istnieć. Więc kiedy po rozejściu się zaczęłam szukać po kieszeniach i torbie komórki, zupełnie nie miałam pojęcia, gdzie mogła się zapodziać. A może, myślałam, leży pod stolikiem w KFC, gdzie kurtka zsunęła mi się na podłogę? Najgorsze było to uczucie odcięcia od świata. Nie mogłam się skontaktować ani z Moją Najdroższą, ani z mamą, ani z nikim! Nawet godziny sprawdzić.
Udałam się do metra Centrum na komisariat. Panowie Adam i Marcin z policji byli bardzo, bardzo mili i natychmiast użyczyli mi telefonu stacjonarnego, którym połączyli mnie z moją mamą (dobrze, że znam numery moich rodziców na pamięć). `Mamo, jestem właśnie na komisariacie policji... Nie bój się, nie martw, nic się nie stało... Chyba. Bo nie mam telefonu komórkowego, nie wiem, zgubiłam go, ukradli mi? Wpadłam tu tylko po to, żeby się z tobą skontaktować, zaraz wyjdę i natychmiast jadę do domu. Masz numer do mojej Oli? Nie? A coś do pisania, bo chyba znam na pamięć? Och... Szkoda. No, w porządku, na miejscu się z nią już skontaktuję... Tak... Pa.` Przez cały ten czas głos mi drżał, a łzy płynęły strużkami. Mimo to wciąż nie byłam w stanie uwierzyć, że nie mam przy sobie swojego telefonu. Nawet w autobusie wciąż naiwnie wierzyłam, że mam go w tylnej kieszeni. Dopiero, kiedy weszłam do mieszkania i mama powiedziała, że mi go ukradli, świadomość mnie obciążyła. Dzwoniła do mnie raz, było zajęte, potem już nikt nie odbierał. Nawet Ania dzwoniła z prywatnego numeru i włączyła się poczta głosowa. Poczta głosowa! Na litość boską, ja nie mam poczty głosowej! Dodatkowo, jak podejrzewałam, Moja bardzo się martwiła. Aż mnie serce zabolało na myśl, co mogła poczuć - mój telefon nie odpowiadał ponad godzinę, a potem dzwoni do niej ktoś z numeru mojej mamy. Przysięgam, ja bym chyba już sobie paznokcie zjadła, gdyby mnie postawiono na jej miejscu.
Problemy techniczne się nawarstwiły, bo komputer mi umiera. Tego samego wieczoru jednak udało mi się odzyskać swój numer - telefon pewnie został sprzedany przez złodziei. Trudno.
Zmieniłam adres bloga, tak dla pewności i poufności. Szablon również, a playlistą zajmę się później, bo nie pasuje kolorystycznie.
Wszyscy już mówią, że schudłam. Kto jeszcze ma coś do powiedzenia?
Melancholia znowu mnie dopada. Jutro kolejna wizyta u psychiatry, ale matka ją przełoży. Bo nie zrobiono mi jeszcze badań krwi. Nie mogę myśleć o wszystkim, no do kurwy nędzy.
- Lekomanko ty.
- Jasne. Postaw się w mojej sytuacji.
- No, właśnie jakoś nie potrafię. Ja też w twoim wieku miałam problemy ze sobą, ale jakoś nie chodziłam z mamą do lekarza.
- Więc przepraszam?!
Zrezygnowała i wyszła. I teraz wyżywa się na wszystkich.
Pierdol się.

Tym razem, twoja mama szczerze śmierdzi!
OdpowiedzUsuńCo się tyczy telefonu, rzeczywiście pociemniało mi przed oczami, kiedy zadzwoniłaś z numeru swej rodzicielki.
I to całkiem urocze, że myślałaś o mnie nawet tam, na komisariacie.
Adam! Szkoda, że Marcin, a nie Maciek ;x.
Ech Ty.
http://img24.imageshack.us/img24/4003/petn.jpg
Te "pierdol się" Do kogo?
OdpowiedzUsuńNie martw się wszystko będzie dobrze ^^