
Bezsenność wraca. Nienawiść wobec tej uciążliwej przypadłości rozpala się coraz częściej. Dobijam się bezustannie, to chyba silniejsze ode mnie. Gorzej, że się już nie naprawi. Bolesna jest ta świadomość, że nie można cofnąć pieprzonego czasu.
Mamoru, jak to jest?
Powoli tracisz kontakt z rzeczywistością, czyż tak nie jest?
Ale...
Jednakże nie uciekniesz od niej.
To mnie najbardziej martwi. Tydzień bez szkoły... Tydzień, w czasie którego zdarzyło się trochę za dużo. Mój mały armageddon, wielka mała napaść za nic, wielka pustka, poprzeplatana...
Poprzeplatana chwilami, w których wybawia mnie uczucie, bliskość, rozkosz Jej ciepła, Jej kochanego ciała przy moim. Fizyczna obecność jest dla mnie jedynym ratunkiem przed całkowitym zatraceniem. Jej obecność duchowa przez prawie dwadzieścia cztery godziny to troskliwe, ostrożne klepanie po policzku. `Halo, Klaudia, nie śpimy, obudź się, nadal tu jesteś i będziesz!`
Teraz boję się naprawdę, nawet na ulicy. Przestałam wierzyć w obojętne, ludzkie twarze. Miasto jest niebezpieczne, strasznie. Ale furia i wściekłość za fizyczną krzywdę ze strony nieznajomych, dzikich, żywych potworów... już opadły. To dobrze, bo przynosiły okrutną ilość koszmarów nocą. Chociaż chyba bardziej byłam wściekła, że potworowi udało się dotknąć Mój Skarb. Tymi brudnymi łapami, dotknęła Ją. Gdybym nie miała w sobie resztek zdrowego rozsądku, ten potwór zdechłby w ten feralny dzień na chodniku. Za to, że Ją uderzyła. Uderzyła za nic. Ale już nigdy, nigdy więcej tego nie zrobi.
Boże, pozwól, abym zawsze była w stanie ochronić Ją jak najmocniej od niebezpieczeństwa, tak, jak wtedy. Żebym miała pełną świadomość, że potrafię obronić Ją przed niebezpieczeństwem. Trochę to niemożliwe, jednakże zawsze, proszę...
`Klaudia, obudź się...`
Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz