wtorek, 31 marca 2009

i won't hesitate no more, no more

I tried to be chill but you're so hot that I melted.

Uznaję, że robię z igły widły. To nie było nic wielkiego, a zrobiłam z tego wszystkiego potop szwedzki, prawie że.
Znowu, znowu zaczęłam to robić. To jest jak nałóg, każda chwila która wywołuje we mnie wściekłość, zaczyna mnie popychać do tego. A potem pozostaje tylko przygnębienie. Przynajmniej nie trzęsę się jak galareta i nie klnę w kółko i nie zbieram z tego powodu tysiąca pełnych wyrzutów spojrzeń mamy. Gorzej, że to widać. Chyba kupię sobie bandaż i za nim ukryję. Może i będzie bardziej przyciągać uwagę, ale widok nie będzie taki przykry.
Dzisiaj obudziłam się rozkosznie odrętwiała i już wcale, wcale nie byłam zła. Ba, zaczęłam żałować, że zrobiłam ze zwykłego, niewerbalnego incydentu ogromną tragedię. Ja mam więcej na sumieniu.
Nie byłam zła, ale w szkole nagle żal wybuchnął słoną tamą. Przynajmniej nie zostałam sama jak palec.
Mój humor waha się jak huśtaweczka. Okropne uczucie. Chcę już te pieprzone leki. Ach, i wiecie co? Na następną wizytę do psychiatry idę sama, ha! Tylko kiedy ona nastąpi, to pojęcia nie mam. Chcę już rozpocząć leczenie, bo oszaleję. Ostatnio każde bardziej denerwujące słowo doprowadza mnie do autodestrukcji. Ale nie szkodzi, może kwiecień minie szybko. Wtedy weekend, Londyn. Po Londynie może uda się popełnić mały grzeszek odrywający od rzeczywistości i jakże przyjemny.

Our time is short
This is our fate, I'm yours.

2 komentarze:

  1. Bandaż będzie gorszy, bardziej się rzuca, tak naprawdę. Ja nosiłam zazwyczaj w tym miejscu bandamkę, frotkę na rękę (przynieść Ci moją brytyjską maybe?) bądź po prostu plaster. Albo dużo, dużo plastrów. Ale te się zużywają jednak.
    Czyli co, wszystko nadal tak jak jest? Chociaż to.

    OdpowiedzUsuń
  2. Really great work. Excellent posting and very nice photo. Happy day!!!

    OdpowiedzUsuń